Kalendarze

Ten ostatni dzień

Przełom roku – zazwyczaj ulubiony czas, w którym możesz przeglądać strony kalendarza i zdać sobie sprawę, jak wiele rzeczy się wydarzyło, na jak wiele rzeczy miałeś wpływ, co dobrego udało się zrobić, ile wspaniałych miejsc zobaczyć, ile osób poznać. Choć w tym roku, szczególnie mocno też, przekonać się jak trudne są niektóre pożegnania.

Może dlatego też w tym roku potrzebowałam więcej ciszy. Więcej przestrzeni. A także więcej zieleni. Więcej nieba. Więcej płatków róży w dłoniach. Więcej siebie, a może więcej uwagi dla siebie – ale nie odbierajcie tego źle. Było mnie na tyle dużo przez lata w różnych miejscach, że w końcu poczułam jak bardzo za sobą tęsknię.

Niech mój dzień upływa w delikatnym kapaniu kropelek ciszy.

Miriam-Rose Ungunmerr-Bauman

Koniec roku rzucił mi wyzwanie, okazję ku temu by coś zmienić. Nie musiałam się długo zastanawiać, choć nie twierdzę, że to była łatwa decyzja. Wiedziałam jednak, że postępuję dobrze, bo mówiły mi o tym, wszystkie znaki na niebie (dosłownie: grudniowe niebo w jednej chwili rozjaśniło słońce, a gęsi śpiew unosił się nad moją drogą przez całą drogę do domu) i czułam jak lśnię z ekscytacji na tą zmianę, na nowe wyzwania. Potrzebowałam tego… 🙂

Przez ostatnie dni, tygodnie, byłam jedną nogą tu, drugą trochę już w nowym miejscu Ten wpis chcę poświęcić temu, z którym się rozstaję.

Jutro formalnie, ten ostatni dzień. Ostatni dzień, kiedy można mi jeszcze wysłać maila na j.brodowska@gaworzyce.com.pl… I szczerze liczę na to, że kilka takich gdzieś tam się pojawi. To byłoby dla mnie takie symboliczne… (Ci, co mnie znają bliżej to wiedzą).

Choć małe pożegnanie już miało miejsce – to nie byłabym sobą, gdybym nie zostawiła gdzieś kilka słów [na zawsze]. Przede wszystkim dziękuję całej Załodze Urzędu Gminy za to przemiłe pożegnanie, wiele wspaniałych słów (i nawet wiersz!), album pełen dobrych chwil (choć to wycinek zaledwie), ale przede wszystkim za uśmiech, dobre życzenia i nowe wspomnienia do kolekcji :)) Niektóre nawet bolesne! 😉

Rzeczywiście, jeśli ktoś miałby obstawiać zakłady, o to, kto pierwszy odejdzie z urzędu, to pewnie ja byłabym gdzieś na ostatnim miejscu. Wcale się nie dziwię. Szczerze – kochałam swoją pracę – za wyjątkiem chwil, kiedy nazbierało się za dużo 😉 Ale nawet wtedy kiedy tak bywało, to później koniec końców i tak przychodziła radość i satysfakcja. Mogłabym o pracy gadać godzinami! Jednak czuję, że może warto abym w tej chwili napisała trochę o pracy „w promocji” (w kontekście małych samorządów). W małych samorządach nie ma „wydziałów promocji”, ale samodzielne stanowisko pracy, na którym drzemie presja (oczekiwanie:)) – i to może nie tyle nawet przełożonych, co własne 🙂 – by nie odstawać od innych gmin (w naszym przypadku ograniczeniem był też dużo niższy budżet w stosunku do Sąsiadów). Co jeszcze? A no, że takie stanowisko w małym urzędzie, ma też inne zadania (współpraca z organizacjami pozarządowymi, pozyskiwanie środków, organizacja imprez czy sprawy „okołoinformatyczne” – to i tak wymieniłam króciutko). Podkreślam to jednak, bo ma to swoje plusy… – po tej przeprawie poradzisz sobie ze wszystkim. Doceniłam to dopiero, kiedy poszłam kiedyś na rozmowę o pracę do dużej firmy – i okazało się, że oni oczekiwali tylko małego wycinka [stanowisko podobne]. A jednak wtedy się nie zdecydowałam 🙂

Jest jeszcze jedna ważna rzecz – otwartość Przełożonych, Szefa. Jestem wdzięczna za dużą otwartość na swoje działania, propozycje, pomysły. Z jednej strony taki obszar działania „promocji”, ale z drugiej, właśnie dziś – u wielu wcale nie. Aby to wszystko zagrało, musi być zaufanie i jak zawsze – złoty środek – znów w różnych obszarach. U nas była też przestrzeń na rozwój pracownika, i nie mówię tylko o „szkoleniach”, choć również, ale o włączaniu pracowników w różne tematy, okazja do poznania innych środowisk, ludzi. Mam tyle wspaniałych (urzędniczych i nie-urzędniczych) znajomości, które nawiązały się gdzieś przy okazji, że dziś uśmiecham się tylko na to szczęście – a jeśli to czytacie, to na pewno wiecie, że o Was mowa… 🙂


Przypomniało mi się właśnie, jedno z zabawnych wspomnień, kilka – może 6,7 lat temu – jechałam do Warszawy na jedno ze spotkań „Szkoły Liderów” (poza pracą). Jak Wójt usłyszał, że jadę, to dał mi zadanie, pójść i przywitać się z Dyrektorem Muzeum Literatury. Ach! Cóż było zrobić? Wpadłam do Dyrektora na herbatkę, od tak. Nie wiem czemu nie wymyśliłam sobie wtedy żadnej wymówki, ale dzięki temu – dziś mam o, takie radosne wspomnienie. Nie miałam nic do przekazania, żadnej sprawy, po prostu „pozdrowienie”.


Jutro ten ostatni dzień. W Sekretariacie, przy podpisywaniu listy, być może komuś zabłyśnie w oknie szklany łabędź (…) – swoją drogą kto by po sobie na pamiątkę zostawił łabędzia? No wiadomo, ja! 🙂 Ale to nie od tak, o nie. Jedno, że mnie ujął, a drugie, ze względu na swoją symbolikę, w której znalazłam paralelę do własnej sytuacji, osoby.

Jutro ten ostatni dzień. Dla mnie symboliczny. Koniec pewnego etapu, początek kolejnego. Wiem, że przez jakiś czas trudno będzie nie być blisko pewnych spraw, ale daję sobie na to przyzwolenie. I na tęsknoty za małymi rzeczami.

Za otwieraniem skrzynki mailowej, bo już przywykłam do nowego programu. Za widokiem cypryśnika za oknem (najchętniej w listopadzie kiedy najpiękniej odbija się czerwienią). Za uśmiechem Ewy rano na korytarzu. Za odbiciem w lustrze nowej wnęki w Urzędzie. Za taflami kolorowego szkła przy figurce św. Barbary. Za kawą w filiżance Niepodległej, tej świątecznej, od czasu do czasu w „sekretariacie”, „w nagrodę”. Za plakatami (najlepiej wtedy kiedy był czas). Za fotoreportażami z plenerowych imprez. Za naradami w gabinecie. Za chwilami, kiedy schodziło się na dół, do GOKiB planować niektóre wydarzenia. W ogóle za planowaniem. Za pisaniem tekstów na gminnego bloga. Za śmiechem Moniki. I pewnie za (donośnym:) głosem Karoliny. Za ogarnianiem nawet za układaniem stołów na biesiadę i wypożyczaniu naczyń, nawet to. Za wrzucaniem rzeczy na stronę (ale nie tych urzędowych komunikatów np. meteo). Za rzeczniczym odpowiadaniem na niektóre komentarze, pisma. Za pisaniem wniosków. Za 15-minutowe spotkania z pracownikami na balkonie. Za wyjazdami studyjnymi. Za Odnową Wsi. Za kontaktem z ludźmi, tak dobrze znanymi. Za samochodowymi wyprawami z dziewczynami z inwestycji. Za czasami kiedy nie było dronów i miało się pierwszeństwo w robieniu zdjęć z góry z drabiny strażackiej 😉 Za chwilą wytchnienia w TWIST podczas dużych imprez. Za konkursami, które powoływało się do życia. Za kolorowymi segregatorami i milionami najważniejszych karteczek, notatek, pomysłów. Za wypisywaniem kartek z życzeniami, zaproszeń. Za proszeniem o mapki dziewczyny z 209. Za telefonami „Asia, chodź”. Za świeczkami od Jaskółki, które najpiękniej pachniały w naszym malutkim biurze. Za swoją nową szafą 🙂 Za wkurzaniem się czasem na takera. Ale i za jazdą z plakatami. Za sesjami Rady Gminy, kiedy można było „dorwać” wszystkich w jednym miejscu i już nie trzeba było z nimi jechać 😉 Za „Chile” – i naszą wymianą młodzieży. I za czerwonym segregatorem „Łączą nas Wzgórza”. Za milionem albo czteroma milionami zdjęć, wciąż do posegregowania. Za ostatnimi akcjami z czekoladową fontanną (było pysznie). I za swoimi notatkami w telefonie „UG-różne”. Za szkoleniami w Sali Rajców… Za muzyką Pani Reni, kiedy zostawało się po godzinach. I za Panią Asią, która zawsze w gotowości, kiedy chciało zostać się dłużej. No i jakby nie za Panem Krzysiem, który najczulej witał zawsze nas wszystkie. Na pewno też tęsknić będę za pytaniami, czy coś napiszę… – jakoś się tak przyjęło przez lata, że każda ważna okazja, nie mogła się obyć bez okazjonalnego, rymowanego wierszyka. A czasem i życzeń przez Radio Elka 🙂 Żal mi też będzie tych widoków przed 7.00 rano, kiedy często żałowałam, że nie wzięłam aparatu, bo słońce o tej porze malowało cudownie świat. I żal dojazdów do pracy Vespą, albo na rowerze (odkąd była vespa, mniej było roweru). No dobra, mogłabym tak długo wymieniać… – przez lata się nazbierało, o nie wszystkim też pisać wypada, wiadomo 🙂

Czuję się częścią wielu wyjątkowych projektów, akcji, wydarzeń, a nawet miejsc. Czuję, że w pracy byłam „animatorem”, tą osobą, o której na studiach opowiadał Pan Zbyszek. Osobą, która „ożywia”, „uprawia” i wskazuje drogę na wielu płaszczyznach, w ciągłym procesie zmiany.

A zatem coś się jutro skończy. Cudownie było być częścią tej „gaworzyckiej drużyny” (MY!).

Idę dalej, wspólnych mianowników wciąż będzie dużo! 🙂 Trzymajcie za mnie kciuki!

A zaproszenie na dobrą kawę, wino, i włoskie wieczory w najpiękniejszej na Wzgórzach wiosce – zawsze otwarte!
A jak ktoś woli służbowo, to ulica Balwierska 33 w Głogowie 🙂

3 komentarze

  • Bożena wojtczak

    I ja Tobie Asiu dziękuję za wszystko.Jeszcze długo będziemy odczuwać twój brak.Niektórych ludzi nie da się zastąpić.Tak uważam i zdania nie zmienię.Zazdroszvzę Ci tej odwagi dania sobie kolejnej szansy.Otwarcia się na nowe.Człowiek jeśli to potrafi,realizuje marzenia i nie ogląda się za siebie…jest szczęściarzem.Gdzieś w głębi duszy zawsze czułam,że mamy wiele wspólnego.Za swoje uszczypliwosci przepraszam.Wszystko to z szacunku dla swojej pracy.Pracy którą kocham.
    Bądż szczęśliwa.❤

  • Bożena

    Joanno, Asiu, Asieńko …
    Jesteś Cząstką Duszy mej
    i Raduję się, że odnalazłam Cię, po Wzgórzach biegającą, z koszykiem obfitości ziaren – żyznego gruntu – szukającą. Nadałaś Życie Wieluuuu Istnieniom.
    Teraz czas na Ciebie i Twoją
    Przestrzeń Wzniesienia !!
    Jesteśmy jeszcze Bliżej Siebie – na Polską 15. Port Zdrowia. a telefon zawsze pod ręką. Poza tym Telepatia Dusz Najsilniejszą. Uściski
    Bożena

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *