Wolny rynek gadki – Kultura OdNowa w Witanowicach
Czwartek, ostatni dzień marca, godzina 17.20. Zimno jak cholera, a my cóż – mamy zaplanowany spacer badawczy po Witanowicach. Gdy planowaliśmy wizyty w poszczególnych miejscowościach było wiosennie i słonecznie – ale tutaj – pogoda nie była niestety naszym kompanem, co nas nie złamało jednak i jak zapowiedzieliśmy wcześniej – z uśmiechem i ciekawością zjawiliśmy się na miejscu. Trzeba tu dodać, dlaczego akurat spacer badawczy a nie miłe spotkanie z mieszkańcami w sali wiejskiej – już wyjaśniam: obecnie w miejscowości nie ma świetlicy – starą udostępniono jakiś czas temu pogorzelcom, a nowa – dopiero w planach budowy, co i tak cieszy a pewnie też motywuje (ma powstać do końca tego roku). Poza tym spacer to spacer – zawsze można do kogoś podejść, zagadać, podpytać, zrobić zdjęcia, zobaczyć to wszystko, co moglibyśmy później wykorzystać, o czym rozmawiać, na jakie wyzwania, potrzeby odpowiadać działaniami.
Gdy tylko podjechaliśmy na miejsce (a podjechaliśmy fajnie, w tym samym czasie – nie umawiając się specjalnie co do godziny) nie minęło 30 sekund a już wyszła do nas Pani Sołtys – Grażynka. Oczekiwała nas, jak prawdziwy gospodarz wsi. I z perspektywy czasu, od siebie, mogę dodać, że tak jest zawsze – jak się na coś umawiamy, Pani Grażyna zawsze jest, zawsze nas serdecznie oczekuje, co jest tak zwyczajnie miłe i sprawia, że aż chce się coś tutaj zrobić, wiedząc, że będzie można liczyć na jej pomoc i wsparcie mieszkańców.
KRÓTKI KONTEKST
Witanowice to dla mnie wieś po sąsiedzku, z którą łączą się takie wspomnienia z dzieciństwa jak podwórkowe mecze piłki nożnej (Gostyń-Witanowice-Dalków). Czasem nie było nas wystarczająco dużo i wtedy mieszaliśmy drużyny, ale te osoby z zewnątrz to była dla nas – w sumie jeszcze dzieciaków – zawsze atrakcja.
Przy drodze Gostyń-Witanowice zachował się po dziś dzień poniemiecki cmentarz, wtedy cel wielu spacerów – takie nieco tajemnicze miejsce, w którym z początkiem marca zwykle zbierałyśmy przebiśniegi, a czasem – w maju – zrywałyśmy bukiety bzów. Kawałeczek dalej – mały lasek, który odkryliśmy przypadkiem, albo z ciekawości, a który krył pięknej urody staw, na który spadło ogromne drzewo – w ten sposób siłą natury powstało miejsce wyjątkowe, romantyczne i szczerze żałuję, że nie mamy z tamtego czasu żadnych zdjęć. Drzewo stanowiło jedyny w swoim rodzaju most, który tak pięknie, tak naturalnie połączył się z wodą, że po wielu latach, widzę je zamykając oczy, jakby to było dziś, ale dziś drzewa już nie ma, a i stawek, jakiś taki nie bardzo urodziwy.
Witanowice to też wieś wyjątkowa ze względu na swoje malownicze położenie – od Śremu wjeżdża się do wsi, ze stromej góry, przez mały wąwóz, w którym wiosną doszukać się można fiołków. Miejscowość okalają pola, w dolnej części wsi znajduje się skrzyżowanie, skąd można dojechać w cztery strony świata – na Kurów, Kłodę, Gostyń lub też właśnie na Śrem.
Kilka lat temu mieliśmy okazję wspólnie z mieszkańcem Witanowic (niestety, już tu nie mieszka) zorganizować zawody darta. Pamiętam, że było świetnie, klimatycznie i graliśmy tu do późnych nocnych godzin. Innym razem, też zrobiliśmy tu małe wydarzenie dla zaangażowanych społeczników – chyba po Jarmarku [?] – pamiętam wspaniały wieczór w gronie społeczników i gitarę.
SPACER PO WITANOWICACH
Z oka, ani na moment, nie spuściła nas Pani Grażynka, wdzięcznie opowiadając o miejscowości. Na samym początku spaceru spotkaliśmy jednego ze starszych mieszkańców, który póki zdrowie pozwala, pomaga w sołeckich „obowiązkach”. Pan jeździ czasem rowerem do pobliskich miejscowości, do Dalkowa, Kłody – z wizytą do kolegów, na pogawędki. Interesuje się życiem wsi, tym co się dzieje, lubi sprawdzić co i jak. Taki mieszkaniec z krwi i kości. Mówią nam oboje, że tu jest więcej starszych mieszkańców, ale czy na pewno?
Trudno nam to ocenić, bo wieje wiatr, zaczyna kropić deszcz i raczej nikt nie ma ochoty wychodzić z domu. Przyglądamy się dawnemu gospodarstwu, które wciąż zachwyca czerwoną cegłą i długą z niej ścianą wiodącą wzdłuż głównej ulicy. Żartujemy, plotkujemy i śmiejemy się – trochę z miłostek, trochę z „wolnego rynku gadki” i inkubatora kurcząt (marzyły nam się kurczaczki na jarmarku) – takie tam wiejskie życie w czystej postaci. Trochę rozmawiamy, trochę robimy zdjęcia, w międzyczasie wrzucam do torebki dwie szyszki, piękne są – myślę sobie, że Bianka się ucieszy.
Skręcamy w prawo, w oddali widzimy, że ktoś jest na podwórku, i szybko okazuje się, że możemy wejść na herbatę. Cieszymy się z dwóch powodów – trochę się ogrzejemy, a przy okazji porozmawiamy z kimś jeszcze o tym jak jest. Myślę sobie, że to miłe, że ktoś tak nas po prostu wpuścił do środka, bez żadnego ale… – fakt, byliśmy z Panią Sołtys, mimo to czułam, że nawet gdyby nie, to była tutaj otwartość na te rozmowy.
Zaczynamy ogólnie – rywalizacja między gminnymi ośrodkami, działania na pokaz, aniżeli tak stricte do mieszkańca. To temat z pewnością na odrębny wpis – o rywalizacji w ogóle, ale też o dzisiejszej perspektywie, o tym, że oferta musi być w jakiś sposób atrakcyjna, itd. – o tym może innym razem.
DZIECI WE WSI Około ósemka dzieci-młodzieży, i takich mniejszych około trójki. To i tak nieźle, i wcale nie mało. Ale dzieci za bardzo nie widać. Dziś każdy raczej zaszywa się w swoim domu, ogrodzie. Na ile mieszkańcy potrzebują integracji, wspólnych działań społeczności? Czy śledzą aktualną ofertę ośrodka kultury? Czy z niej korzystają? – Raczej przy okazji większych festynów – dożynki, jarmark, dzień kobiet.
Pan wspomina, że dzisiaj po 30 latach odwiedził go znajomy z wojska, który na co dzień mieszka na Pojezierzu Lubuskim. Małżeństwo przyznaje, że lubi sobie planować czas, mniejsze i większe wycieczki, weekendy. Stąd pojawiło się tutaj np. temat ciekawych spotkań z podróżnikami, artystami. Małżeństwo przyznało, że chętnie brałoby udział w tego typu spotkaniach, nawet dojeżdżając w tym temacie do Gaworzyc. Pojawiły się także tutaj wspomnienia białych zim, wówczas na okolicznych górkach – uprawiało się zimowe sporty (mam podobne wspomnienia z dzieciństwa w mojej miejscowości).
Dom był pełen ciepła, gościnny. Obrotna gospodyni, już udekorowała dom świątecznie. Czuć było radość z zbliżających się świąt, przywiązanie do tradycji. Tym bardziej, że na co dzień mieszkają w innej miejscowości, gminie, ba, nawet innym województwie (ale dość blisko by bywać tu często). Na jednej ze ścian w saloniku wisiało zdjęcie z czasów szkoły, z odręcznym napisem „Absolwenci„. Najpierw pomyślałam, że to drzewo genealogiczne, ale zaraz okazało się, że nie. Bynajmniej – tego typu pamiątki mają dla ludzi znaczenie, przypominają o sentymentach, czasach młodości.
>> Może powinniśmy pytać ludzi o przedmioty [?] Może następnym razem będzie okazja, aby obejrzeć z kimś kronikę wsi, albo album ze zdjęciami?
Na miły koniec spotkania „Obrotna Pani Domu” przyniosła nam kurczaka. Maleńki, żółty – rany! Nie widziałam takiego ze 20 lat!
MIEJSCA
plac rekreacyjny w centrum wsi (świetne miejsce) – ucieszyłam się, że R. połączył je ze „spotkaniami na miedzi”, bo moja wizja od początku obejmowała potańcówki w takich właśnie miejscach, maleńkich wioskach – więc tu jest radość :), altanka, miejsce ogniskowe, boisko (oświetlone) do gry w piłkę nożną, siatkówkę, darta [?]. Chciałam zaznaczyć, że jest to miejsce urządzone z pomysłem – huśtawka z opony, nietypowy stół do gry w ping-ponga, oświetlenie małego „Camp Nou„. Ulica, przy której można zebrać ładne szyszki. Ceglane ściany starego gospodarstwa – wyjątkowe miejsce – wizytówka wsi, niezwykle urodziwe w fotografii. Cmentarz poniemiecki niedaleko. Staw w stronę Śremu.
Kiedyś była tu gorzelnia, stacjonowało wojsko. Mieszkańcy wspominają też nietypowe uprawy jednego z rolników – gorczyca, marchew nasienna, soja.
ZAJĘCIA
przydomowe ogródki, szydełkowanie, rękodzieło (raczej tak dla siebie), wędkowanie (albo też pogawędki przy stawie). Jestem pewna, że nie wyczerpaliśmy tu wszystkiego, więc może sobie tu jeszcze wrócimy – w bardziej słonecznym dniu.
POMYSŁY
WITANOWICE – witać się, przywitanie, gościnność. Wokół tych tematów można zbudować wiele dobrego.
Potańcówka jak za dawnych lat [?] – dla osób starszych. W plenerze.
Cegła – jako motyw przewodni. Stworzenie jakiejś figury przestrzennej z cegły? Sesja zdjęciowa wszystkich mieszkańców wsi przy budynku dawnego gospodarstwa – może z drona? Później to powielone i wywołane dla każdego, albo jako pocztówka wsi. A może wielki bilbord / banner w wiosce, który przypominałby o wspólnej akcji, o tym, że fajnie jest czasem zrobić coś razem? Może, albo na pewno – WITACZ bo to w końcu Witanowice 🙂 „Witamy w naszej wsi”.
Drzewa – piękne kasztanowce, sosny (chyba) z pięknymi szyszkami, drzewa owocowe, stare odmiany. Kiedyś wieś słynąca z upraw i nowoczesnego gospodarstwa. Może iść w kierunku starych odmian – odnaleźć je i wyróżnić?
MOTYWACJE
Motywacją dla mieszkańców może być nowa świetlica. Jak chcieliby z niej korzystać? Okazuje się, że najfajniejszym czasem byłby tutaj na pewno ten sezon jesienno-zimowy (pod kątem typowo warsztatów, czy spotkań).
Możliwość zrealizowania inicjatywy lokalnej wspólnie z GOKiB.
MOJE ŻYCZENIE
Marzy mi się, aby w Witanowicach, choć i nie tylko, ludzie okazywali sobie więcej zainteresowania, chęci. Fajnie jest mieć kawałek własnego świata, ale czasami fajnie jest też zrobić coś razem dla swojej okolicy. Choćby niewielką rzecz. Marzy mi się takie wydarzenie, akcja, w którą każdy włożyłby część siebie. Może na początek piękny witacz z Waszym zdjęciem?