w stronę dobrych myśli
Tęskniłam za dniem takim jak dziś (…) To jakby znów ja.
Mimo, że dziś trzynasty, niech to będzie mój 1 stycznia, z małym poślizgiem 🙂 Siedemnasta, wróciłam właśnie do domu, spiesząc się, by pobyć jeszcze przez moment sama i zdążyć zostawić tu kilka myśli. Po drodze uśmiech, pomarańczowo-różowe niebo i oczywiście muzyka, która wprawia biodra w ruch – nawet prowadząc. Tak mam, wybaczcie. Jak mam dobry dzień, to zostają mi po nim zawsze piosenki – i tak to się pięknie wszystko zapętla.
Biankę zawiozłam dziś do przedszkola na 7:00. Spóźniłam się pięć minut bo śnieg 🙂 Zima mnie wprawdzie nie zaskoczyła, ale przez weekend nie ruszałam auta, i śnieg tak przymarzł, że zajęło nam to chwilę dłużej. Ale i tak powiem, że przyjemny był ten mrozik z rana. Przyjechałam wcześniej do pracy, wcześniej zajechałam jeszcze do Leroya, i miałam tę chwilę (ponad godzinę) ze sobą, która dużo mi dała radości – bo już dawno nie miałam takiej chwilki ze sobą i swoimi myślami. Rozpisałam sobie kilka fajnych rzeczy do zrobienia, pocieszyłam chwilę nowym kalendarzem – który jest dla mnie czymś więcej niż tylko przedmiotem – zbieram w nim chwile, zapiski, myśli – aj! Później praca – zleciało dziś wyjątkowo szybko, ale to był znów dobry dzień. A po pracy był basen, bo tak sobie dziś zaplanowałam, żeby w końcu wykorzystywać częściej okazje – i tu znów radość – bo to znów coś małego dla siebie. 40 minut pływania, 20 minut sauny i na koniec lodowaty prysznic. Szybkie zakupy – do pełni szczęścia brakuje tu dziś bukietu kwiatów, ale też dobrze – kupiłam doniczkę mięty, a pachniała tak pięknie, intensywnie, że się nią w drodze pozachwycałam jakby była tym bukietem 🙂
Gdzieś jeszcze pomiędzy wdarły się myśli. Różne, przeróżne… 🙂 Myślałam też co mogę zrobić dla WOŚP – wymyśliłam dwie rzeczy: jedna będzie niespodzianką w sztabie gaworzyckim, chociaż boję się strasznie czy ktoś się tym w ogóle zainteresuje – biję się z myślami czy Wam zdradzić, ale jeszcze będzie okazja. Bynajmniej: widzę to jako coś naprawdę wyjątkowego i z serca, i to, w co umiem dobrze. Druga rzecz, do której się przyznam, bo może wybijecie mi ją z głowy 🙂 Czasami ludzie pytają mnie o sesję zdjęciową … a ja kocham robić zdjęcia, chociaż najbardziej wtedy kiedy jestem niezależna i nieprzymuszona. Ale postanowiłam przekroczyć swoje granice, bo w zasadzie lubię świat w swoim obiektywie. Wyobraziłam sobie, że to będzie „dzień zapisany w obiektywie” – sytuacji może być mnóstwo do „opisania”. Kocham reportaże – zresztą najlepiej w formie obraz – historie, detale – i słowo. Opowieści. Sama mam czasem takie piękne dni, w których myślę na głos, „szkoda, że nie ma z nami takiego niewidzialnego fotografa, który by to wszystko uchwycił, ależ by to była pamiątka„. Mam szansę być takim kimś.
No więc marzy mi się taki reportaż. Dzień z pracy w jakimś zakładzie, albo dzień w plenerze w jakimś bliskim tej osobie miejscu. Mam też nowy obiektyw, który sprawdza się fajnie w fotografowaniu wnętrz, więc myślę sobie też, że mogłaby to być wizyta w domu dziadków, w jakiejś stodole, do której wdrapuje się przez stare okienko światło. Kto wie. Sytuacji może być dużo… Naprawdę dużo. Cel jest szczytny – jeśli więc jakiś człowiek, czy nieduża firma, jednostka – najlepiej lokalna – zdecyduje się „zaryzykować” to ja wiem jedno, naprawdę się postaram 🙂 I zrobię z tego świetny reportaż [obraz, słowo] – do domówienia, ale im więcej o tym myślę, tym więcej mi się pojawia w głowie pomysłów. Pięknie to zrobię.
Ciekawa jestem co Wy o tym myślicie, może mi coś zasugerujecie zanim wystawię tę aukcję na „Allegro dla WOŚP”? 🙂
A teraz wieczór i jest całkiem, całkiem miło. Po urodzinach B. nie muszę nic gotować – i nawet byłam dziś przygotowana dla nas ze śniadaniem do pracy – włoskie klimaty.
…
PS. Uśmiech! 🙂